poniedziałek, 17 listopada 2014

Jeszcze jesiennie

 W domku i na zewnątrz jeszcze jesiennie a w myślach już grudzień i Boże Narodzenie. Ale póki co dynie dalej królują. W tym roku są wyjątkowo wytrzymałe,  drugi miesiąc leżą i  się nie psują.
 Jesień nas rozpieszcza ale te długie wieczory dłużą się i dłużą.  Moim najlepszym zakupem ostatnimi czasy jest suszarka do owoców. Polecam gorąco wszystkim podjadaczom ( takim jak ja... ha, ha:)) - można wysuszyć przeróżne owoce ( u mnie na tapecie gruszki, jabłka i banany )  i w te długie wieczory oszukiwać łakomstwo na słodycze. Chociaż szczerze nie da się tego całkiem przezwyciężyć i ciasteczka też muszą być... a takie domowe, najlepsze  to nie grzech:)))) Można się czasami skusić - przyznacie sami... każde tłumaczenie jest dobre, no nie?






 
Ramka jeszcze pusta, nie zamieszkała. Kupiłam ją we Włoszech.

 



Lampion to też zakup wakacyjny.






 
 

wtorek, 7 października 2014

Dyniowo

Dynie już na dobre się u mnie rozgościły. Pięknie przyozdabiają taras i chociaż kolor pomarańczowy nie należy do moich ulubionych, to w wersji dyniowej jest do zaakceptowania. Szczególnie teraz gdy słońca już coraz mniej od samego patrzenia można poczuć  przypływ energii.
Wstaję rano, jedno spojrzenie przez okno i od razu robi się lepiej...

W tle jeszcze moje kwiatowe niedobitki, ich dni są już policzone. Poranny przymrozek zrobił swoje i nie wyglądają już dobrze.
Najwyższy czas zrobić już jesienne porządki...









czwartek, 2 października 2014

Smaki lata

Wiadomo to co dobre szybko mija.  Lato rozpieszcza nas przeróżnymi smakołykami, ale wraz z końcem ciepłych dni uciekają i te najpyszniejsze dary wychodowane w magicznych letnich  promieniach.
Od czerwca do września uwielbiam zajadać się czerwoniutkimi pomidorami. Najlepsze oczywiście to te gruntowe.....  mięsiste, pachnące,  idealne - kroi się je jak masło. Później gdy sezon mija nie funduję mojej rodzinie przenawożonych, dyniowatych a'la pomidorów.
Najlepszym sposobem na zatrzymanie ze sobą jak najdłużej tych letnich smaków jest oczywiście ich "przerobienie". Jestem taką słoikową duszą . Zamykam wszystko co się da. 
Jednym z moich sposobów na pomidory i nie tylko   - jest ich wysuszenie.

Najlepszą odmianą pomidorów do suszenia jest Lima ( podłużny kształt z grubą skórką). Chodzi o to żeby nie było dużo wodnistego miąższu w środku. Muszą być czerwone i dojrzałe.
Pomidory należy umyć, przekroić na pół wzdłuż i wydrążyć cały miąższ  ze środka.  Tylko niech Wam nie przyjdzie do głowy wyrzucać te pozostałości - wystarczy zagotować, zblendować i już mamy pyszny gęsty sok/przecier do dalszego wykorzystania.

Gdy to zrobimy to mamy  już z górki. Wystarczy połówki pomidorów poukładać gęsto na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Posypać solą i do piekarnika.
Suszymy  w temperaturze 80 stopni z  włączonym termoobigiem.  Drzwiczki piekarnika lekko uchylamy, żeby wydostał się nadmiar pary. Czas suszenia to ok 4-5 godzin w zależności od wielkości pomidorów. Należy sprawdzać aby nie zsuszyły się na wiór. Wyjmujemy gdy są już suche, brzegi im się marszczą i zwijają do środka a spód jest w miarę sztywny.
Wszystkie wkładamy do miski, posypujemy ulubionymi ziołami ( ja daję suszone:  tymianek. oregano, bazylię i rozmaryn ) i skrapiamy łyżką octu winnego ( proporcja na ok 4 kilogramy świeżych pomidorów).
Następnie wszystkie pomidorki upychamy do słoiczków, zostawiamy trochę miejsca bo napęcznieją gdy wlejemy olej.
 Zalewamy gorącym olejem roślinnym - i tu jest najtrudniejszy moment - dobrze oszacować temperaturę podgrzania oleju -  powinien być gorący ale nie za bardzo, bo wtedy pomidory się usmażą. Gdy będzie za zimny nie zawekują się dobrze.   Zalewam wtedy gdy widzę delikatne bąbelki i olej zaczyna pachnieć.
Słoiczki zamykamy szczelnie i odwracamy do góry dnem, aż do wystygnięcia.
Mi z 4 kilogramów świeżych pomidorów wychodzą ok. 4 małe słoiczki gotowych smakołyków.
Możemy je wykorzystać na przeróżne sposoby: do jajecznicy, roladek drobiowych , prosto ze słoiczka na kanapkę itd...
Pamiętajcie jeszcze o jednym, gdy już opróżnicie zawartość słoiczka nie wylewajcie pozostałego aromatycznego oleju - można go również powtórnie wykorzystać przy gotowaniu.






sobota, 27 września 2014

"Z turystyczną wizytą"

Mam dla Was jeszcze  jedno włoskie wspomnienie, ale tym razem w trochę innej tematyce.
Nawet nie wiecie jaki banan miałam na twarzy , gdy przypadkiem odkryłam  niecałe 300 metrów od naszego "apartamentu" ten  sklepik.  Zdziwienie tym większe że oprócz sklepu spożywczego innego w tej miejscowości nie zauważyłam... Asortyment bardzo mi bliski -  ba idealny!!  Do wyboru do koloru,  dla wielbicieli stylu prowansalskiego  , rustykalnego, shabby chic  po skandynawski.

Śmiałam się sama do siebie , chociaż Pan który tam sprzedawał pewnie też miał niezły ubaw... z tak namolnej turystki oczywiście!!!
Codziennie przed wyruszeniem w "trasę" musiałam chociaż na chwileczkę tam wpaść i nacieszyć oczy... dostawałam małpiego rozumu... czym większy wybór tym trudniej się zdecydować... wprawdzie tradycyjnych pamiątek  nie lubię i nigdy nie zworzę z podróży "durnostojek" - to wiedziałam że  stąd muszę coś mieć!!!!    Wiadomo ograniczał mnie budżet i gabaryty... ale coś tam udało mi się zakupić ( na pewno pokaże Wam jak te włoskie łupy zadomowiły się w naszym M )


Sami popatrzcie ile   różności:







Coś dla miłośników latarni... oj było ich tam mnóstwo...


 








Ta patera  cudownaaaaaaaa...


Pomysł na ciekawą dekorację Bożonarodzeniową  - tylko czerwone ozdóbki pozawieszać..

 
Długo zastanawiałam się nad tą latarnią... ostatecznie ze względu na jej wielkość i względy praktyczne wybrałam  tacę na której stoi








 
  Ciekawi mnie czy zabralibyście coś ze sobą???  Ja większość z tych cudowności, musiałam robić kilka podejść żeby coś wybrać i z rozsądkiem podejść do sprawy...
 
Życzę Wam dobrej nocy i udanej niedzieli
 

czwartek, 25 września 2014

Jak przyjemnie powspominać...

Czemu to tak jest że te ciepłe, słoneczne dni  uciekają błyskawicznie..... a zima się dłuży i dłużyyyyy...    Brrr na samą myśl mam gęsią skórkę. Lato się skończyło! A ja jeszcze nie zdążyłam nacieszyć się zielenią, za mało czasu z herbatką na tarasie, nigdy dość ciepłych wieczorów.... których z takim utęsknieniem wypatrywaliśmy żeby choć na chwilkę odetchnąć od upałów... Pamiętacie jak było gorąco?
 Czas tak szybko mija,  zaraz odlecą żurawie, ostatni symbol ciepłych dni.  Przyszła jesień i to   już chyba ostatni moment na wspominki wakacyjne.  Do takich przyjemnych chwil trzeba wracać   i to często...  dlatego   dzielę Wami moimi wspomnieniami z Wakacji, żeby optymistycznym akcentem przywitać jesień. A może będzie piękna i złota?

W sierpniu kilkanaście dni spędziliśmy we  Włoskich Dolomitach a wracając zahaczyliśmy o Wenecję.  Do tego zjawiskowego  miasta na pewno kiedyś wrócimy, ale poza sezonem i na dłużej. Nie przestraszył mnie nawet sam upał, zaręczam że u nas wtedy były podobne temperatury. Tylko te tłumy turystów...  zmęczyło mnie to przeciskanie się między nimi . Nie było możliwości spokojnie delektować się urokami tego miejsca, wąskimi klimatycznymi uliczkami. Nawet zdjęć tam dużo nie zrobiłam bo wszędzie potok głów, jak przystanęłam to tamowałam ruch i o ładne ujęcia trudno....

Najpierw pokażę Wam góry, później Jezioro Garda i Wenecja:










 








 
Mam nadzieję że dotrwaliście do końca.. dużo tego było... ale Wiecie jak trudno jest wybrać  kilka zdjęć z napstrykanych 2000 sztuk, i tak się  bardzo ograniczyłam...