czwartek, 29 maja 2014

Komunijnie part 1

 
Witajcie!!
Już ochłonęłam więc mogę coś napisać... Kilka dni temu Moja Juleczka przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Wielkie przeżycie.... Dużo emocji... Myślałam że będzie łatwo, ale ostatecznie popłynęłam...Cała uroczystość była przepiękna, kameralna, trochę inna niż zwykle.. bo i dzieci są NIEZWYKŁE... Była to pierwsza taka Komunia na naszym terenie, brały w niej udział tylko dzieci niepełnosprawne. Całą organizacją zajął się Ośrodek do którego uczęszcza Julcia i spisali się na medal... bardzo im za to dziękuję!!!  Z ust zgromadzonych gości usłyszałam że była to najpiękniejsza Pierwsza Komunia na jakiej byli... Potwierdzam bez dwóch zdań!!! Wszystko odbywało się powoli bez pośpiechu, cała Msza Św. została umiejętnie dostosowana do możliwości naszych dzieci, żeby chociaż w malutkiej części mogli w niej uczestniczyć.


Zaproszenia na uroczystość  zamówiłam u znajomej która robi przepiękne małe cudeńka!!!
Wybrałam sobie eleganckie  w delikatnej, pastelowej kolorystyce.

 




Ze względu na wygodę Julci przyjęcie zorganizowaliśmy w domu. Uf!! było to dla mnie wielkie wyzwanie... Tylu gości na raz, jeszcze nasz salon nie widział...  Na początku planowaliśmy rozstawić stoły na zewnątrz ale ostatecznie ze względu na upał który akurat zagościł na dobre - zrezygnowaliśmy.
Jakoś daliśmy radę w domu  i chyba wszystko się udało... 
Koncepcja na kwiaty na stół zmieniała się co chwilę. Chciałam żeby bukiety były proste najlepiej białe,   z naszego ogródka - i tak  najpierw chciałam delikatne  konwalie - niestety przekwitły, później myślałam o bzie  ale też przez deszcze zrobił się szybko brzydki.  Nie pozostało mi nic innego jak  liczyć na piwonie. Niestety moje delikatnie różowe nie rozkwitły, więc poratowała nas babcia i przywiozła mi  już trochę bardziej kolorowe.  Oprócz tego Julcia dostała jeszcze dwa bukieciki więc było co stawiać.

Konwalie przetestowałam  i prezentowały się pięknie... szkoda że nie dotrwały...




Jeden bukiecik Julcia dostała dzień wcześniej i zdążyłam go obfocić, drugi z różowych różyczek dopiero w Kościele i później nie miałam głowy do zdjęć...


 
 
Dla gości przygotowałam małe prezenciki.
Migdały w lukrze zapakowałam do tiulowych sakiewek:
 

 
 
 
Miałam dużo pomysłów na nakrycie stołu, ale ostatecznie wyszło jak wyszło, miałam tyle pracy i logistycznych dylematów że i tak cieszę z efektu końcowego...
Ciasta przygotowały  moje dobre "duszyczki", a reszta  w moich rękach...
 
 


 



piątek, 9 maja 2014

Złote liście w maju

Jak mama nie widzi to syn podpowie..." mamo spójrz jakie piękne złoto-zielone liście"...mój siedmiolatek  zauważył siedząc na kanapie w domu... Zdjęcia nie oddają tej chwili... dzisiejszy zachód słońca w naszym ogrodzie - cudo.... zieleń stała się na chwilę złota... dobrze że mam takiego podpowiadacza, jemu nie umykają takie chwile...




Pełna mobilizacja i pierwszy wieczór spędzony na tarasie...świeżo skoszona trawa, kwitnący bez, rechoczące żaby.... rzeka płynie tuż za miedzą...   tak  to maj...  mój najukochańszy miesiąc....






w tle na wierzbie wisi domek dla ptaków, a w nim sikorki i ich pisklęta... siedząc na tarasie widzę jak mama sikorka przynosi młodym jedzonko... zrobię kilka zbliżeń w dzień i Wam pokażę.... może uda się uchwycić jak wchodzi do karmnika...